Mike Perry łączy linie. Jego popkulturowe dzieła są odważne, jasne i piękne. Pochodzący z Brooklynu artysta Mike Perry stworzył pięć różnych projektów zapalniczek Cricket , które łączą się ze sobą. Porozmawialiśmy z nim o jego iskrach w życiu - i fascynacji rytuałami ognia.
Mike Perry dorastał biegając po polach i wspinając się na drzewa w wiejskim Independence w stanie Missouri - mieście, przez które historycznie przejeżdżali ludzie jadący ze wschodniego wybrzeża na zachodnie. Było to dzieciństwo pełne radości - i jest źródłem jego wyboru zawodu. Mieszkający na Brooklynie w Nowym Jorku Mike Perry prowadzi własne studio, w którym może kontynuować swoje dziecięce marzenie o "robieniu rzeczy" - obrazów, animacji, rzeźb, książek, publicznych instalacji artystycznych, monografii, wystaw, rysunków, sitodruków i nie tylko. "W wieku 13 lat zapytałem, czy mogę namalować mural w mojej sypialni, a moja mama się zgodziła" - wspomina Mike. "Nie sądzę, bym kiedykolwiek zdawał sobie sprawę z tego, jakie miałem szczęście, że miałem rodziców, którzy nie uważali tego za coś dziwnego, że tak właśnie robią ludzie. Nikt nigdy nie spojrzał na mnie i nie powiedział: "nie bądź artystą"".
Od pierwszego dnia Mike był wielkim fanem koloru i zaczął dostrzegać go wszędzie - nawet biała ściana ujawniała odcienie niebieskiego, żółtego i zielonego. W wieku 15 lat zaczął malować. "To był krok naprzód w moim życiu. Używałem długopisów i ołówków, markerów i tym podobnych rzeczy do tworzenia rzeczy i to było świetne, nauczyło mnie wiele o tym, jak rysować. Kiedy malarstwo pojawiło się w moim życiu, pomyślałem "O mój Boże"".
Mike Perry odnajduje swoją iskrę jako artysta w otaczającym go świecie. Jego kreatywność przychodzi mu bardzo naturalnie - niemal jako integralna część jego samego. "Muszę jeść, pić i tworzyć" - wyjaśnia. "Nadal jestem człowiekiem, więc oczywiście czasami trudniej jest poczuć inspirację, ale te uczucia zawsze mijają. Wolę się im oprzeć, niż dać się im ponieść. Czasami trzeba narobić bałaganu i nie bać się po prostu w niego wskoczyć. Kogo obchodzi, że ci się nie podoba? To nie ma znaczenia. Proces jest tak samo ważny jak końcowy rezultat".
"Wiele razy po prostu się wygłupiam i sprawdzam, co się stanie. Uwielbiam eksperymentować".
Co najważniejsze, proces ten jest przestrzenią bez rzeczywistych oczekiwań i zobowiązań co do skali. Obejmuje szkicownik, który jest wersją dziennika lub pamiętnika Mike'a. Stara się pielęgnować czas i rzeczy, które tam tworzy. "Kiedy już stworzę coś w książce, czym jestem podekscytowany, czasami zabieram to gdzieś indziej, maluję, maluję sprayem. Wiele razy po prostu się wygłupiam i widzę, co się stanie. Uwielbiam eksperymentować. Co się stanie, jeśli umieścisz tę rzecz obok tej lub ten kolor obok tamtego? To właśnie kręci mnie w tworzeniu w ogóle".
Zamiast więc zbytnio polegać na Internecie, Mike stara się znaleźć inspirację w swoim codziennym życiu. Podobnie jak w szkole artystycznej, stara się otaczać innymi kreatywnymi ludźmi. "Prowadzisz rozmowy i widzisz zmagania i osiągnięcia innych ludzi. Wszystko to jest bardzo inspirujące i namacalne" - mówi, dodając, że jego ulubioną rozrywką jest siedzenie na swoim przystanku na Brooklynie i obserwowanie przechodzących ludzi. "Jest tyle kreatywności i życia w przeciętnej osobie idącej ulicą. Kiedy masz dostęp do tych wszystkich ludzi, nie możesz nie zainspirować się i pomyśleć "wow, to jest miejsce, w którym jestem"" - mówi i deklaruje swoją miłość do miasta. "Jest bardzo żywe, ma swoją własną energię, z którą trzeba sobie radzić i być jej częścią. Łatwiej jest mi się z nią pogodzić niż z nią walczyć. Kiedy stłoczysz miliony ludzi na tej samej małej przestrzeni, nie możesz nie mieć energii, ducha czasu ludzi, którzy tworzą coś nowego. Wydaje się, że duże miasta poruszają się szybciej, a sam czas płynie szybciej. Tak jest - rzeczy pochodzą z miast, ponieważ są nieco w przyszłości. To jest kultura".
"Każdy, kto rozpalił ogień, wie, że nie można tak po prostu odejść. Trzeba utrzymywać go przy życiu. Ognisko to dobra wymówka, by raz na jakiś czas wstać i trochę się przeobrazić".
Jednak, aby prosperować, a nie tylko przetrwać, Mike znajduje również inspirację w zestawieniu energicznego miasta i cichej wsi. "Jestem bardzo szczęśliwy i uprzywilejowany, że mogę uciec z miasta" - mówi i opisuje, jak łączy malowanie z bardziej podstawowymi, ludzkimi czynnościami, takimi jak rąbanie drewna. Mike ma piec opalany drewnem, który ogrzewa dom, co oznacza, że nieustannie musi go zasilać. "Ten rytuał jest dla mnie po prostu magiczny" - mówi. "Każdy, kto rozpalił ogień wie, że nie można tak po prostu odejść. Trzeba utrzymywać go przy życiu. Ogień to dobra wymówka, by raz na jakiś czas wstać i trochę go odmienić".
Co oznacza dla Ciebie ogień?
"Mamy ognisko na podwórku i pewnej nocy rozpaliłem ogień. Patrzyłem na sposób, w jaki dym pozostawia wzory na przedmiotach. Patrząc na to, że tworzy wszystkie te ślady na krawędzi ogniska, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że ludzie od zarania dziejów - kiedy powstały pierwsze malowidła jaskiniowe - widzieli wszystkie te wzory w sposobie, w jaki dym uderzał w ściany i pomyśleli: "Mogę to zrobić" zamiast po prostu naturalnie malować konia. Zobaczyli coś tak istotnego. Ogień to jeden z tych rytuałów, który za każdym razem, gdy go wykonuję, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że robię to samo, co u zarania dziejów".
Umieszczasz swój znak na kolekcji pięciu zapalniczek Cricket .
Opisz swoje przemyślenia na ten temat?
"Chciałem stworzyć coś, co namalowałem i co było skomplikowane. Takie było moje założenie. Teraz zmagam się z konsekwencjami tego. Od dłuższego czasu zgłębiam pomysł użycia siatki, a następnie przełamania jej i przełamania jej tak bardzo, że już jej nie ma. To podstawy szkoły artystycznej, nic rewolucyjnego, ale coś, co podoba mi się jako koncepcja. Staram się stworzyć te pięć rzeczy, które są wyjątkowo różne, ale wszystkie takie same, gdy są zestawione w różnych konfiguracjach. To wyzwanie zarówno techniczne, jak i kreatywne".
"Uwielbiam dostępność i sposób, w jaki praca trafia do życia ludzi".
Co oznacza dla Ciebie "tworzenie sztuki dla każdego?"
"Uwielbiam dostępność i to, jak praca trafia do życia ludzi. Zapalniczki dla Cricket są zabawne, to małe dzieło sztuki, które trafi do czyjejś kieszeni. Na tym polegają zalety pracy komercyjnej, że może ona wyjść poza obraz w czyimś domu, którego nikt nigdy nie zobaczy".
Zdjęcia wykonane przez Annę Wolf i Mike'a Perry'ego